"Dieta keto dla bystrzaków" - Rami Abrams, Vicky Abrams
Nowa pozycja na rynku "keto" książek! Pozycja wydana przez osoby spoza obszaru nauki oraz bez wykształcenia dietetycznego/biologicznego to zawsze ryzyko wielu niedomówień i poważnych błędów merytorycznych. Czy tym razem książka jest godna polecenia w 100%? Przyznam szczerze, że bardzo się rozczarowałam i książki nie polecam. Dlaczego? Sprawdźcie!
"Dieta keto dla bystrzaków" to książka autorstwa dwóch przedsiębiorców, którzy założyli witrynę Testeaholic oraz stworzyli aplikację Total Keto Diet. Są autorami kilku książek poświęconych diecie. Niestety brak wykształcenia naukowego w dziedzinach związanych ze zdrowiem.
Liczba stron: 360Rok wydania: 2021Wydawnictwo: Helion S. A. - wydawnictwo Septem [klik]
Spis treści obejmuje:- O autorach
- Podziękowania
- Wprowadzenie
- Część I Zaczynamy podróż z dietą keto
- Rozdział 1 Poznajemy keto
- Plusy i minusy diety ketogenicznej
- Co się dzieje z Twoim ciałem w trakcie ketozy?
- Poznajemy makroskładniki
- Część II Dieta keto w praktyce
- Uzupełniamy ketospiżarnię
- Co można pić
- Ketoza krok po kroku
- Dbamy o odpowiednie składniki odżywcze
- Zdrowe jedzenie na mieście
- Część III
- Radzimy sobie z efektami ubocznymi
- Radzimy sobie z presją społeczną
- Część IV Maksymalizacja korzyści
- Post
- Utrzymanie kondycji
- Część V Przepisy ketogeniczne
- Część VI Dekalogi
- Dziesięć korzyści płynących z ketozy
- Dziesięć źródeł zdrowych tłuszczów
- Dziesięć stron i narzędzi
- Dodatki
- Przeliczniki
- Keto dla bystrzaków - szybkie porady
Oglądając okładkę tej książki mam wrażenie jakbym przeglądała poradnik marketingowy (z pewnością ma to związek z faktem, że autorzy są przedsiębiorcami). Bardzo ostre kolory: żółty, czerwony, czarny - takie zestawienie na pierwszy rzut oka robi mocny efekt. Jeśli chodzi o mnie to w książkach dietetycznych preferuję jasne, kolorowe, ale subtelne okładki - kojarzą mi się miło z jedzeniem, kolorową, ale stonowaną biologią ludzką (jeśli mogę tak to ująć w przenośni). Ta okładka z pewnością jest zaskakująco inna. Na pewno przyciąga uwagę. Wnętrze książki jest czarno-białe - brak kolorowych ilustracji, co jest o tyle istotne, że mimo wszystko książka zawiera przepisy i zdjęcie dań byłoby mile widziane. Niestety brak zdjęć.
W pierwszej części autorzy przedstawiają nam cały świat "diety keto". Poznajemy wszystkie podstawy diety, krótką historię diety keto, rodzaje diet keto (niestety tylko 4 z wielu wielu więcej znanych w świecie nauki, w książce mamy "standardową dietę keto", CKD, TKD oraz wersję wysokobiałkowej diety keto). Co ważne jedna z diet jest przedstawiona dodatkowo z błędem, ponieważ standardowa dieta ketogenna ma inny rozkład makroskładników niż podany w książce, a mianowicie zawiera 10% węglowodanów, 5% węglowodanów to ilość dla tzw. okresu adaptacji do diety. Gdybym była autorką - pokusiłabym się o dopisek także przy diecie wysokobiałkowej, ponieważ autorzy zalecają dietę z 35% podażą białka dla osób, które boją się stracić masę mięśniową - taki dopisek to zdecydowanie za mało przy diecie wysokobiałkowej. Pamiętajmy, że diety wysokobiałkowe muszą być prowadzone pod opieką lekarską lub przez osoby z ogromnym doświadczeniem np. sportowców trenujących codziennie! Idąc dalej - znajdziemy wskazania do diety keto, niestety brak przeciwwskazań, a być powinny.
Autorzy bardzo rygorystycznie patrzą na stan ketozy twierdząc, że cytuję: "jeśli przekroczysz limit węglowodanów, pożegnasz się ze stanem ketozy", co jest w moim odczuciu mocnym nadużyciem prawdy, bo tak nie jest. Wystarczy, że przekroczymy limit węglowodanów, a następnie udamy się na godzinny czy dwugodzinny trening na rowerze. Po węglowodanach zostaje wspomnienie, a ketoza wciąż "śmiga"! To powinno być już tutaj zaznaczone (na samym starcie, w części 1) zamiast tak ostrej wypowiedzi autorów, której przekaz jest jasny "nie przekraczaj limitu, bo z ketozy nici". Jestem pewna, że wielu z Was, Drodzy Czytelnicy mojego bloga z pewnością popełniało taki błąd i unikało każdego nadmiaru choćby 1 g węglowodanów "bojąc się o ketozę".
Autorzy poruszają również temat "kiedy przestać" (w domyśle być na diecie keto) twierdząc, że efekt uboczny diety to rzadki objaw zwany kwasicą ketonową, który nazywają "kwasica ketonowa to ketoza, w której coś nie poszło". Sama nie wiem jak to rozumieć i co dokładnie autorzy mieli na myśli, bo kwasica ketonowa (zwana także odżywczą) jest u osób na diecie keto zjawiskiem, które nie zagraża zdrowiu w żaden sposób (mam na myśli oczywiście OSOBY ZDROWE na diecie!). Przypominam o tym, że typów kwasic mamy kilka (ten z książki wydaje się odnosić do typu "kwasicy ketonowej cukrzycowej", a nie tzw. "odżywczej kwasicy ketonowej", co powinno być jasno zaznaczone, a nie było). Wydaje mi się, że autorzy nie do końca zrozumieli pojęcie kwasicy i trochę pogubili się w wyjaśnieniach - dopiero na samym końcu w ramce wspomnieli "osoba zdrowa nie powinna się obawiać kwasicy". Gdybym na studiach nie uczyła się porządnie biochemii - łatwo zgubiłabym się w tym miejscu, wręcz zaczęłabym się bać o swoje zdrowie na diecie ketogennej. A co dopiero osoba początkująca?
Moje wyjaśnienie. Tekst z bloga wpis o kwasicy cytowany z pracy naukowej:
"Ad. 3 Odżywcza kwasica ketonowa (lub także odmiana zwana głodową)Odżywcza rozwija się u osób na diecie ketogennej w przypadku ketozy. Najczęściej po już 12-14h poście. Kwasicę głodową (jako jeden element całej układanki) obserwuje się także u osób chorych na nowotwory (ze względu na brak apetytu i apatię zaczynają długotrwale głodować i są silnie niedożywieni), a także u pacjentów po operacji z dysfagią (zaburzenia połykania skutkujące nieprzyjmowaniem pożywienia) oraz u pacjentów z długim, słabym przyjmowaniem pożywienia doustnie [1].
Leczenie pacjentów z głodową kwasicą wywołaną chorobami nowotworowymi lub długotrwałym niedożywieniem jest podobne do leczenia z kwasicą AKA. W przypadku osób z odżywczą kwasicą - ciała ketonowe stanowią po prostu alternatywne źródło energii dla komórek i mogą być podstawą funkcjonowania - dla dobrze zbilansowanej mikroelementami diety ketogennej, która w żaden sposób nie prowadzi do niedożywienia/stanu długotrwałego głodowania jak u osób z np. chorobą nowotworową [1].
[1] Ghimire P., Dhamoon A. S., Ketoacidosis,S Pearl, Floryda 2019."
Koniec tekstu cytowanego.
W części pierwszej autorzy zwrócili uwagę także na problem niedoboru składników odżywczych za co wielki plus, bo jak słusznie zostało zauważone - nie wystarczy jeść tłuszcz, aby "być keto". Dalej - opis tłuszczu i cholesterolu - i znów błąd, bo LDL to nie cholesterol, a lipoproteina transportująca cholesterol. To mały merytoryczny błąd, ale nie warto go powielać za opinią publiczną wciąż używającą sformułowania "dobry cholesterol HDL/zły LDL". W rozdziale 3 autorzy opisują zjawiska glikolizy, ketozy i glukoneogenezy i znów błąd. Autorzy wyrażają opinię, że nasze ciało traktuje wszystkie węglowodany tak samo, co jest nieprawdą - porównajmy choćby błonnik nierozpuszczalny (to wciąż węglowodan, który NIE jest trawiony przez nasz układ pokarmowy!) i cukier prosty glukozę (trawimy, proces uruchamia kaskadę hormonów, wyrzut insuliny itp.).
W tym rozdziale muszę także odnieść się do jeszcze jednego fragmentu: opisu diety węglowodanowej. Pomijam fakt użycia przez autorów pojęcia prosto z pseudonauki "zakwaszenie organizmu" (wielokrotnie wspominałam Wam o tym i wyjaśniałam dlaczego taki termin nie powinien nawet funkcjonować w świecie rzetelnej nauki, sprawdźcie tutaj [klik]).
Autorzy twierdzą, że z biegiem czasu nasze ciała (na diecie węglowodanowej) stają się niewrażliwe na insulinę, co także jest mocnym niedopowiedzeniem, a wręcz mogłabym użyć mocnego słowa: istną herezją (jeśli odniesiemy pojęcie herezji do diety). Gdyby tak było - 90% populacji na świecie, tej części jedzącej węglowodany byłoby chore na insulinooporność i miało pierwszy stan przedcukrzycowy. Nie propagujmy informacji, że dieta węglowodanowa jest najgorsza i na pewno prowadzi do chorób, bo jest to kłamstwem. To my źle prowadzimy nasze diety i to nas samych i nasze wybory należy obarczać za problemy zdrowotne, a nie samą dietę - bez względu na to czy tłuszczową czy węglowodanową.
Dalej autorzy omawiają czego należy spodziewać się na diecie keto (keto grypa itp.) oraz proponują nam jak mierzyć ketony. I znów merytoryczny błąd - pomiar ketonów z moczu nie jest w żaden sposób pomiarem ketozy (tak jak twierdzą autorzy), a jedynie pomiarem, który mówi nam, że zachodzi zjawisko KETOGENEZY czyli produkcji ciał ketonowych. Odsyłam do wpisu z bloga, który wszystko wyjaśnia [KLIK]. Drugi test proponowany przez autorów - test z krwi to faktycznie obecnie najbardziej rzetelny test "na ketozę". Rozdział 4 to makroskładniki - opis kwasów tłuszczowych, cholesterolu.
Część druga książki ma swój początek w ketospiżarni. Autorzy radzą nam, co zostawić, a co wyrzucić, gdy zmieniamy nawyki w kuchni/życiu. Ten fragment jest bardzo miły dla czytelnika, autorzy wyjaśniają rolę organicznej żywności, omawiają swoje stanowisko wobec GMO - na plus! Niestety dalej znajduję informację, że olej rzepakowy (który obecnie mamy tylko GMO, o czym wspomniał sam autor) jest w książce podany jako "zalecany". A wielka szkoda. Z jednej strony autorzy odradzają produkty GMO, a chwilę później podają je jako zalecane - mam bardzo mieszane uczucia i w tym momencie autorzy niestety stracili dla mnie resztki wiarygodności. Odnosząc się do zdjęcia wyżej: Niekoniecznie zgodzę się ze stwierdzeniem, że należy suplementować błonnik. Nawet na adaptacji do diety można zjadać duże ilości warzyw i bez problemu dostarczać błonnik w odpowiedniej ilości w formie bez suplementacji. Autorzy przestrzegają przed limitem węglowodanów, bo "pożegnamy się z ketozą", dlatego wolą zalecać suplementację, co w mojej ocenie jest kiepskim rozwiązaniem.
W kolejnym rozdziale dowiemy się "co pić" i jakie alternatywne napoje warto stosować. Rozdział 7 to ketoza krok po kroku. Tutaj dowiemy się jak określić docelową wagę (na bazie pomiaru BMI, który jest mało rzetelny i obecnie rzadko stosowany, ale zawsze to jakiś odnośnik). W tym miejscu znajdziemy (wreszcie!) przeciwwskazania. Niestety bardzo bardzo skąpe. W tym rozdziale znajdziemy również wskazówki jak przygotować posiłek oraz czego unikać. Rozdział 8 to nawodnienie i znów błąd merytoryczny w sformułowaniu "jedząc za dużo białka zostanie ono przetworzone na glukozę". Polecam wpis z bloga o białku, które "rzekomo" wyrzuca z ketozy - merytorycznie i naukowo [KLIK]. W tym rozdziale znajdziemy także ciekawe informacje o błonniku i zdrowych olejach. Rozdział 9 to jedzenie na mieście i propozycje jak sobie poradzić w takich sytuacjach - bardzo dobry rozdział choć znów nie podoba mi się tytuł "z daleka od węglowodanów", który już na start sugeruje nam ponownie niepoprawne podejście autorów.
UWAGA: Węglowodany raz w miesiącu spożyte na mieście z przyjaciółmi - wbrew pozorom "nie zabiją" osoby na diecie ketogennej i nie musimy omijać ich z 10 kilometrów :) Odnosząc się do zdjęcia wyżej: Znów się nie zgadzam. Pieczone bez tłuszczu zwykłe ziemniaki np. (w ćwiartkach w mundurkach) w piekarniku są zdrowym rozwiązaniem "węglowodanowym" na który czasem warto sobie pozwolić podczas wypadu na miasto szczególnie jeśli dużo spacerujemy i ruszamy się, bo np. zwiedzamy nową okolicę. Umiejętność prowadzenia diety ketogennej z dodatkiem węglowodanów (aby stale pracować nad tolerancją na węglowodany i poprawą wrażliwości na insulinę) to coś, co powinien propagować każdy autor książki o diecie ketogennej. Niestety w tej książce bardzo tego zabrakło. Zamiast tego znajdziemy znów wiele ostrzeżeń przed węglowodanami.
Część trzecia rozpoczyna się rozdziałem o efektach ubocznych diety. Autorzy rozpoczynają od rad jak zapobiec keto grypie czy skurczom kończyn, a także biegunkom czy zaparciom - przydatny fragment. Część trzecia to także część o presji społecznej. Autorzy opowiadają nam jak sobie poradzić, aby nie wrócić do złych nawyków. Fragment również na plus!
Część czwarta to część o dodatkach do diety, głownie o postach, różnych rodzajach postów i korzyści z nich płynących. Wszystko w porządku, ale proszę tylko pamiętać, że choć autorzy nie wspomnieli - do postów także są przeciwwskazania! Dalej w tej części znajdziemy szeroki opis różnego rodzaju aktywności sportowej oraz suplementacji dla sportowców.
Część piąta to przepisy. Poniżej wzór jednego z nich.
Autorzy nie mają nic przeciwko sporej ilości nabiału niemal w każdym przepisie oraz poddawaniu obróbce masła orzechowego (z obróbką nasion i orzechów absolutnie się nie zgadzam, o czym zapewne wiecie jeśli obserwujecie mój blog, znajdźcie moje naukowe wpisy o obróbce termicznej - w menu bloga - jeśli jesteście ciekawi). Na samym końcu książki znajdziemy ciekawe dodatki, w tym polecane strony i blogi zagraniczne.
- O autorach
- Podziękowania
- Wprowadzenie
- Część I Zaczynamy podróż z dietą keto
- Rozdział 1 Poznajemy keto
- Plusy i minusy diety ketogenicznej
- Co się dzieje z Twoim ciałem w trakcie ketozy?
- Poznajemy makroskładniki
- Część II Dieta keto w praktyce
- Uzupełniamy ketospiżarnię
- Co można pić
- Ketoza krok po kroku
- Dbamy o odpowiednie składniki odżywcze
- Zdrowe jedzenie na mieście
- Część III
- Radzimy sobie z efektami ubocznymi
- Radzimy sobie z presją społeczną
- Część IV Maksymalizacja korzyści
- Post
- Utrzymanie kondycji
- Część V Przepisy ketogeniczne
- Część VI Dekalogi
- Dziesięć korzyści płynących z ketozy
- Dziesięć źródeł zdrowych tłuszczów
- Dziesięć stron i narzędzi
- Dodatki
- Przeliczniki
- Keto dla bystrzaków - szybkie porady
Oglądając okładkę tej książki mam wrażenie jakbym przeglądała poradnik marketingowy (z pewnością ma to związek z faktem, że autorzy są przedsiębiorcami). Bardzo ostre kolory: żółty, czerwony, czarny - takie zestawienie na pierwszy rzut oka robi mocny efekt. Jeśli chodzi o mnie to w książkach dietetycznych preferuję jasne, kolorowe, ale subtelne okładki - kojarzą mi się miło z jedzeniem, kolorową, ale stonowaną biologią ludzką (jeśli mogę tak to ująć w przenośni). Ta okładka z pewnością jest zaskakująco inna. Na pewno przyciąga uwagę. Wnętrze książki jest czarno-białe - brak kolorowych ilustracji, co jest o tyle istotne, że mimo wszystko książka zawiera przepisy i zdjęcie dań byłoby mile widziane. Niestety brak zdjęć.
W pierwszej części autorzy przedstawiają nam cały świat "diety keto". Poznajemy wszystkie podstawy diety, krótką historię diety keto, rodzaje diet keto (niestety tylko 4 z wielu wielu więcej znanych w świecie nauki, w książce mamy "standardową dietę keto", CKD, TKD oraz wersję wysokobiałkowej diety keto). Co ważne jedna z diet jest przedstawiona dodatkowo z błędem, ponieważ standardowa dieta ketogenna ma inny rozkład makroskładników niż podany w książce, a mianowicie zawiera 10% węglowodanów, 5% węglowodanów to ilość dla tzw. okresu adaptacji do diety. Gdybym była autorką - pokusiłabym się o dopisek także przy diecie wysokobiałkowej, ponieważ autorzy zalecają dietę z 35% podażą białka dla osób, które boją się stracić masę mięśniową - taki dopisek to zdecydowanie za mało przy diecie wysokobiałkowej. Pamiętajmy, że diety wysokobiałkowe muszą być prowadzone pod opieką lekarską lub przez osoby z ogromnym doświadczeniem np. sportowców trenujących codziennie! Idąc dalej - znajdziemy wskazania do diety keto, niestety brak przeciwwskazań, a być powinny.
Autorzy bardzo rygorystycznie patrzą na stan ketozy twierdząc, że cytuję: "jeśli przekroczysz limit węglowodanów, pożegnasz się ze stanem ketozy", co jest w moim odczuciu mocnym nadużyciem prawdy, bo tak nie jest. Wystarczy, że przekroczymy limit węglowodanów, a następnie udamy się na godzinny czy dwugodzinny trening na rowerze. Po węglowodanach zostaje wspomnienie, a ketoza wciąż "śmiga"! To powinno być już tutaj zaznaczone (na samym starcie, w części 1) zamiast tak ostrej wypowiedzi autorów, której przekaz jest jasny "nie przekraczaj limitu, bo z ketozy nici". Jestem pewna, że wielu z Was, Drodzy Czytelnicy mojego bloga z pewnością popełniało taki błąd i unikało każdego nadmiaru choćby 1 g węglowodanów "bojąc się o ketozę".
Autorzy poruszają również temat "kiedy przestać" (w domyśle być na diecie keto) twierdząc, że efekt uboczny diety to rzadki objaw zwany kwasicą ketonową, który nazywają "kwasica ketonowa to ketoza, w której coś nie poszło". Sama nie wiem jak to rozumieć i co dokładnie autorzy mieli na myśli, bo kwasica ketonowa (zwana także odżywczą) jest u osób na diecie keto zjawiskiem, które nie zagraża zdrowiu w żaden sposób (mam na myśli oczywiście OSOBY ZDROWE na diecie!). Przypominam o tym, że typów kwasic mamy kilka (ten z książki wydaje się odnosić do typu "kwasicy ketonowej cukrzycowej", a nie tzw. "odżywczej kwasicy ketonowej", co powinno być jasno zaznaczone, a nie było). Wydaje mi się, że autorzy nie do końca zrozumieli pojęcie kwasicy i trochę pogubili się w wyjaśnieniach - dopiero na samym końcu w ramce wspomnieli "osoba zdrowa nie powinna się obawiać kwasicy". Gdybym na studiach nie uczyła się porządnie biochemii - łatwo zgubiłabym się w tym miejscu, wręcz zaczęłabym się bać o swoje zdrowie na diecie ketogennej. A co dopiero osoba początkująca?
Moje wyjaśnienie. Tekst z bloga wpis o kwasicy cytowany z pracy naukowej:
"Ad. 3 Odżywcza kwasica ketonowa (lub także odmiana zwana głodową)
Odżywcza rozwija się u osób na diecie ketogennej w przypadku ketozy. Najczęściej po już 12-14h poście. Kwasicę głodową (jako jeden element całej układanki) obserwuje się także u osób chorych na nowotwory (ze względu na brak apetytu i apatię zaczynają długotrwale głodować i są silnie niedożywieni), a także u pacjentów po operacji z dysfagią (zaburzenia połykania skutkujące nieprzyjmowaniem pożywienia) oraz u pacjentów z długim, słabym przyjmowaniem pożywienia doustnie [1].
Leczenie pacjentów z głodową kwasicą wywołaną chorobami nowotworowymi lub długotrwałym niedożywieniem jest podobne do leczenia z kwasicą AKA. W przypadku osób z odżywczą kwasicą - ciała ketonowe stanowią po prostu alternatywne źródło energii dla komórek i mogą być podstawą funkcjonowania - dla dobrze zbilansowanej mikroelementami diety ketogennej, która w żaden sposób nie prowadzi do niedożywienia/stanu długotrwałego głodowania jak u osób z np. chorobą nowotworową [1].
[1] Ghimire P., Dhamoon A. S., Ketoacidosis,S Pearl, Floryda 2019."
Koniec tekstu cytowanego.
W części pierwszej autorzy zwrócili uwagę także na problem niedoboru składników odżywczych za co wielki plus, bo jak słusznie zostało zauważone - nie wystarczy jeść tłuszcz, aby "być keto". Dalej - opis tłuszczu i cholesterolu - i znów błąd, bo LDL to nie cholesterol, a lipoproteina transportująca cholesterol. To mały merytoryczny błąd, ale nie warto go powielać za opinią publiczną wciąż używającą sformułowania "dobry cholesterol HDL/zły LDL". W rozdziale 3 autorzy opisują zjawiska glikolizy, ketozy i glukoneogenezy i znów błąd. Autorzy wyrażają opinię, że nasze ciało traktuje wszystkie węglowodany tak samo, co jest nieprawdą - porównajmy choćby błonnik nierozpuszczalny (to wciąż węglowodan, który NIE jest trawiony przez nasz układ pokarmowy!) i cukier prosty glukozę (trawimy, proces uruchamia kaskadę hormonów, wyrzut insuliny itp.).
W tym rozdziale muszę także odnieść się do jeszcze jednego fragmentu: opisu diety węglowodanowej. Pomijam fakt użycia przez autorów pojęcia prosto z pseudonauki "zakwaszenie organizmu" (wielokrotnie wspominałam Wam o tym i wyjaśniałam dlaczego taki termin nie powinien nawet funkcjonować w świecie rzetelnej nauki, sprawdźcie tutaj [klik]).
Autorzy twierdzą, że z biegiem czasu nasze ciała (na diecie węglowodanowej) stają się niewrażliwe na insulinę, co także jest mocnym niedopowiedzeniem, a wręcz mogłabym użyć mocnego słowa: istną herezją (jeśli odniesiemy pojęcie herezji do diety). Gdyby tak było - 90% populacji na świecie, tej części jedzącej węglowodany byłoby chore na insulinooporność i miało pierwszy stan przedcukrzycowy. Nie propagujmy informacji, że dieta węglowodanowa jest najgorsza i na pewno prowadzi do chorób, bo jest to kłamstwem. To my źle prowadzimy nasze diety i to nas samych i nasze wybory należy obarczać za problemy zdrowotne, a nie samą dietę - bez względu na to czy tłuszczową czy węglowodanową.
Dalej autorzy omawiają czego należy spodziewać się na diecie keto (keto grypa itp.) oraz proponują nam jak mierzyć ketony. I znów merytoryczny błąd - pomiar ketonów z moczu nie jest w żaden sposób pomiarem ketozy (tak jak twierdzą autorzy), a jedynie pomiarem, który mówi nam, że zachodzi zjawisko KETOGENEZY czyli produkcji ciał ketonowych. Odsyłam do wpisu z bloga, który wszystko wyjaśnia [KLIK]. Drugi test proponowany przez autorów - test z krwi to faktycznie obecnie najbardziej rzetelny test "na ketozę". Rozdział 4 to makroskładniki - opis kwasów tłuszczowych, cholesterolu.
Część druga książki ma swój początek w ketospiżarni. Autorzy radzą nam, co zostawić, a co wyrzucić, gdy zmieniamy nawyki w kuchni/życiu. Ten fragment jest bardzo miły dla czytelnika, autorzy wyjaśniają rolę organicznej żywności, omawiają swoje stanowisko wobec GMO - na plus! Niestety dalej znajduję informację, że olej rzepakowy (który obecnie mamy tylko GMO, o czym wspomniał sam autor) jest w książce podany jako "zalecany". A wielka szkoda. Z jednej strony autorzy odradzają produkty GMO, a chwilę później podają je jako zalecane - mam bardzo mieszane uczucia i w tym momencie autorzy niestety stracili dla mnie resztki wiarygodności.
Odnosząc się do zdjęcia wyżej: Niekoniecznie zgodzę się ze stwierdzeniem, że należy suplementować błonnik. Nawet na adaptacji do diety można zjadać duże ilości warzyw i bez problemu dostarczać błonnik w odpowiedniej ilości w formie bez suplementacji. Autorzy przestrzegają przed limitem węglowodanów, bo "pożegnamy się z ketozą", dlatego wolą zalecać suplementację, co w mojej ocenie jest kiepskim rozwiązaniem. |
W kolejnym rozdziale dowiemy się "co pić" i jakie alternatywne napoje warto stosować. Rozdział 7 to ketoza krok po kroku. Tutaj dowiemy się jak określić docelową wagę (na bazie pomiaru BMI, który jest mało rzetelny i obecnie rzadko stosowany, ale zawsze to jakiś odnośnik). W tym miejscu znajdziemy (wreszcie!) przeciwwskazania. Niestety bardzo bardzo skąpe. W tym rozdziale znajdziemy również wskazówki jak przygotować posiłek oraz czego unikać. Rozdział 8 to nawodnienie i znów błąd merytoryczny w sformułowaniu "jedząc za dużo białka zostanie ono przetworzone na glukozę". Polecam wpis z bloga o białku, które "rzekomo" wyrzuca z ketozy - merytorycznie i naukowo [KLIK]. W tym rozdziale znajdziemy także ciekawe informacje o błonniku i zdrowych olejach. Rozdział 9 to jedzenie na mieście i propozycje jak sobie poradzić w takich sytuacjach - bardzo dobry rozdział choć znów nie podoba mi się tytuł "z daleka od węglowodanów", który już na start sugeruje nam ponownie niepoprawne podejście autorów.
UWAGA: Węglowodany raz w miesiącu spożyte na mieście z przyjaciółmi - wbrew pozorom "nie zabiją" osoby na diecie ketogennej i nie musimy omijać ich z 10 kilometrów :)
Odnosząc się do zdjęcia wyżej: Znów się nie zgadzam. Pieczone bez tłuszczu zwykłe ziemniaki np. (w ćwiartkach w mundurkach) w piekarniku są zdrowym rozwiązaniem "węglowodanowym" na który czasem warto sobie pozwolić podczas wypadu na miasto szczególnie jeśli dużo spacerujemy i ruszamy się, bo np. zwiedzamy nową okolicę. Umiejętność prowadzenia diety ketogennej z dodatkiem węglowodanów (aby stale pracować nad tolerancją na węglowodany i poprawą wrażliwości na insulinę) to coś, co powinien propagować każdy autor książki o diecie ketogennej. Niestety w tej książce bardzo tego zabrakło. Zamiast tego znajdziemy znów wiele ostrzeżeń przed węglowodanami. |
Część trzecia rozpoczyna się rozdziałem o efektach ubocznych diety. Autorzy rozpoczynają od rad jak zapobiec keto grypie czy skurczom kończyn, a także biegunkom czy zaparciom - przydatny fragment. Część trzecia to także część o presji społecznej. Autorzy opowiadają nam jak sobie poradzić, aby nie wrócić do złych nawyków. Fragment również na plus!
Część czwarta to część o dodatkach do diety, głownie o postach, różnych rodzajach postów i korzyści z nich płynących. Wszystko w porządku, ale proszę tylko pamiętać, że choć autorzy nie wspomnieli - do postów także są przeciwwskazania! Dalej w tej części znajdziemy szeroki opis różnego rodzaju aktywności sportowej oraz suplementacji dla sportowców.
Część piąta to przepisy. Poniżej wzór jednego z nich.
Autorzy nie mają nic przeciwko sporej ilości nabiału niemal w każdym przepisie oraz poddawaniu obróbce masła orzechowego (z obróbką nasion i orzechów absolutnie się nie zgadzam, o czym zapewne wiecie jeśli obserwujecie mój blog, znajdźcie moje naukowe wpisy o obróbce termicznej - w menu bloga - jeśli jesteście ciekawi). Na samym końcu książki znajdziemy ciekawe dodatki, w tym polecane strony i blogi zagraniczne.
Podsumowując: Książa "Dieta keto dla bystrzaków" to ciekawa choć pełna błędów merytorycznych pozycja. Jak przyznali sami autorzy - jest to książka wydana przez przedsiębiorców, co zdecydowanie widać po treści. Dla osoby początkującej rozpoznanie nieścisłości może być problematyczne. Książka powiela popularne błędy opisywane przez wielu autorów, którym brak wykształcenia biologicznego (kilka z nich: keto to bardzo mała ilość węglowodanów i koniec, białko wyrzuca z ketozy, keto jest dla każdego, ale kwasica zagraża zdrowiu). Nie spodobał mi się także opis diety węglowodanowej proponowany przez autorów, bo bardzo daleko mi do osoby, która twierdzi "keto jest dla każdego, a węglowodany są bardzo niezdrowe i prowadzą do wielu schorzeń", a taki obraz przebija po przeczytaniu powyższej pozycji. Właśnie taka opinia proponowana przez autorów książek jak powyższa skutkuje konfliktami specjalistów węglowodany vs ketoza. To nie węglowodany są odpowiedzialne za cukrzycę czy nadwagę, a nasz brak w umiarze i niezdrowe wybory, a także używki i niezdrowy styl życia. Tak samo jak wypadające włosy nie są winą diety ketogennej, a co najwyżej jej nieprawidłowego prowadzenia.
Zapamiętaj: Nie wiń diety za swoje błędy. Każdą dietę można prowadzić źle i w konsekwencji doprowadzić do chorób.
Minusy: Ogrom niedopowiedzeń, błędów merytorycznych i nieścisłości biochemicznych, których nie da się ominąć, bo mają "zbyt wielką wagę". Niestety wymienione przeze mnie elementy to nie wszystko, co nie zgadza się ze stanem faktycznym. Szkoda, że nie ma zdjęć przy przepisach. Minus za spłycenie przeciwwskazań do diety - niestety jest ich o wiele więcej niż podano w książce. Minus za negowanie diety węglowodanowej oraz węglowodanów na keto (radykalna i błędna teza autorów, która brzmi naprawdę zbyt dosadnie: "przekrocz limit i wylecisz z ketozy"), a także minus za używanie pojęć pseudonaukowych typu "zakwaszenie organizmu". Dodatkowo w książce brak jakiejkolwiek bibliografii naukowej i cytowania badań naukowych. Nie wyobrażam sobie, aby książka o diecie i zdrowiu nie zawierała badań związanych z takim tematem. Autorzy na samym początku książki powołali się jedynie na "pomoc naukowców i ketoinfluencerów przy pisaniu książki". To za mało, taki dopisek może dodać każdy z nas bez jakiejkolwiek weryfikacji i nie oznacza to, że książka zyskuje na wiarygodności. Oczywiście ani autor ani wydawca nigdy nie ponosi konsekwencji za stosowanie metod z książki (zawsze jest taki dopisek). Jednak w domyśle wiemy jak jest - wielu z Was zapewne bazując na takich książkach - zrobiło sobie krzywdę. Kolejny raz polecam Wam kupowanie książek naukowców - osób wykształconych w danej dziedzinie. Jak widzicie nie bez powodu.
Plusy: Ciekawe przepisy (choć jeśli unikamy nabiału i obróbki termicznej orzechów i nasion - nie zostanie nam zbyt wiele do wyboru z listy). Na plus podkreślanie roli składników odżywczych, kompozycji posiłków. Plus za poświęcenie sporej liczby stron na sport i aktywność fizyczną. Plus za rozdział o "diecie na mieście". Plus za dużą pracę nad książką choć niestety sporo zabrakło, aby była to rzetelna pozycja godna polecenia. W mojej osobistej opinii pozycja ta wymaga porządnej korekty merytorycznej wykonanej przez biochemika i wydania drugiej wersji, poprawionej i uzupełnionej w rzetelną wiedzę naukową.
Moja ocena: 5/10 (ocena bardzo ostra, ale w mojej opinii w pełni zasłużona)
Miłej lektury!
Zapraszam na stronę na Facebook'u tutaj [kliknij i wejdź].
Jeśli zechcesz - możesz mnie także wesprzeć przez Patronite tutaj [klik].
Jeśli zechcesz - możesz mnie także wesprzeć przez Patronite tutaj [klik].
****************************************************************
Udostępniajcie jeśli macie ochotę! :)
Bardzo proszę o uszanowanie mojego autorstwa do zdjęć i przepisów :)
USTAWA z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Bardzo proszę o uszanowanie mojego autorstwa do zdjęć i przepisów :)
USTAWA z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Art. 78. 1.
W sklepie FoodForce czeka na Ciebie kod na 12% na hasło: reva12 |
Komentarze
Prześlij komentarz